Koń jako stworzenie, w którym objawia się Bóg.

Im bliżej jestem Boga, tym bardziej podziwiam Jego subtelny sposób mówienia do nas w codziennym życiu. Jezus nauczał przy pomocy przypowieści, a więc poprzez pewnego rodzaju przenośnię. W życiu codziennym Bóg mówi do nas poprzez to, co się wydarza i to, co nas otacza. Usłyszą to jednak ci, którzy sami są blisko Niego. Jeżeli Jezus, jak pisze Pismo Święte jest dla nas „Drogą, Prawdą i Życiem”, to ci, którzy w to wierzą, mimowolnie otwierają się na dostrzeganie Go we wszystkim, co nas na tej drodze spotyka.

Końmi otaczam się od dziecka. Im bliżej jestem Boga, tym lepszy kontakt mam z tymi zwierzętami. One są stworzone dla nas, aby jak cała reszta stworzeń służyć nam, jednak co ważne nie jako niewolnicy, lecz jako przyjaciele. Służba bowiem to poświęcanie się, chęć dawania siebie drugiej istocie z miłości, a nie z przymusu. Jakże często brakuje takiego spojrzenia na konie. Jakże często koń służy do zaspakajania ludzkich ambicji. Wiele obrazków z placów treningowych przedstawia jeźdźca skupionego na swoich wynikach, które pomijają wzajemne zaufanie i harmonię z koniem. Gdyby była ona na pierwszym miejscu, wówczas koń służyłby nam chętniej i dawał z siebie wszystko, dlatego, że chce, a nie dlatego, że musi.

Miałam myśl, że Bóg ukryty jest także w każdym swoim stworzeniu, że może mówić poprzez nie, tak jak w Biblii mówi przez przypowieści. Koń jest obrazem, który mamy obserwować. Mówi do nas całym swoim ciałem i pokazuje każdy nasz błąd, abyśmy chcieli zmieniać się na lepsze.

W życiu codziennym, często pojawiają się różne trudności. Spadają na nas choroby, problemy rodzinne czy zawodowe. Wielu doszukuje się w tym kary, za to, że coś złego kiedyś uczynili. Są tacy, którzy widząc jakie nieszczęście dotknęło człowieka mówią, że sprawiedliwość go dosięgła, że ma karę za popełnione błędy. Takie myślenie jest złe i nie tylko nie wnosi nic, ale także szkodzi  osobie, która tak myśli. Jest bowiem tak, że Bóg zsyła na nas różne doświadczenia, czasami po ludzku niepojęte w swej tragedii, jednak mające głęboki sens. Jezus nieustannie nas woła i właśnie przez to, czym nas dotyka, pragnie, abyśmy Jemu powierzyli swoje życie. On chce nas prowadzić i dawać nam szczęście, ale nie może tego uczynić jeśli Mu nie zaufamy i nie zrozumiemy, że często celem cierpienia jest zmiana nas samych, co zmienia w życiu wszystko. Trudne doświadczenia pomagają otworzyć serce, aby zmienić patrzenie na świat i na naszego konia. Zacząć dostrzegać potrzeby innych, a nie myśleć tylko o zaspokojeniu swoich. Po latach dopiero docenimy przykre doświadczenia, bo zmuszając nas do zmiany nas samych, zmienia się cały nasz świat.

Koń mówi równie subtelnie jak Bóg, nie werbalizuje tego co chce nam powiedzieć tylko pokazuje to poprzez swoje ciało. Podobnie jak w przypowieściach, gdy musimy głębiej wsłuchać się w ich przekaz, tak i tu, musimy nauczyć się obserwować i odczytywać to, co koń ma nam do powiedzenia. Nasze błędy treningowe powodują bunt. Początkowo są to lekkie napięcia mięśni, z czasem utrwalone przykurcze, zwyrodnienia, kulawizny. Ponadto  zmiany w zachowaniu typu: brykania, ponoszenia, czasem apatia i w końcu tworzenie się chorób… Koń podobnie jak  Bóg cierpi, gdy go ranimy i podobnie jak On utrudnia nam życie, aby pokazać, że coś robimy źle i jeśli tego nie zmienimy może dojść do nieodwracalnych następstw…