Skoro Bóg, jak pisze Pismo Święte przychodzi w swoich stworzeniach – powiewie wiatru, gołębicy, płonącym krzewie, to może również w zwierzętach? Mam z nimi tak wielką relację, że czasami czuję, że one coś mi chcą powiedzieć. Mówią swoim ciałem, nakłaniają mnie nim, abym się przemieniała. Uwrażliwiała na pewne sygnały, bo podobnie jak Bóg mówią subtelnie… To jedyna droga, aby móc je zrozumieć i wejść z Nimi w relację. Muszę wykazać się większą cierpliwością i pokorą, aby je móc usłyszeć, aby chciały dać mi z siebie coś więcej. One nie mają ego i nie grzeszą tak jak my. Wybaczają nasze błędy, choć czasu trzeba dużo, aby je naprawić. Ich miłość jest bezwarunkowa. Zwierzęta kochają swoich właścicieli za to, że po prostu istnieją. Są jednak stworzeniami, wiec ta miłość, mimo że czystsza niż ludzka, ma w sobie zalążek niedoskonałości. Tej samej, którą posiadamy my. Kiedy jesteśmy skrzywdzeni, to zachowujemy się jak zranione zwierzę. Zioniemy złością lub popadamy w smutek, apatię lub lęk. Będąc jednak ludźmi możemy uświadomić sobie, że ten, który nas zranił „nie wiedział co czyni”. Być może był chory psychicznie, być może zraniony w dzieciństwie, być może zniewolony przez złego ducha… Gdy czujemy się otuleni miłością, to ufamy i podobnie jak pies „kładziemy się na plecy pokazując w geście zaufania swój brzuch…” lub jak koń, pracujemy najpiękniej jak potrafimy. Zwierzę jednak, będzie pracować zarówno wtedy, gdy je o to poprosimy oraz gdy je do tego zmusimy… Inna jest jednak relacja z tym, który pracuje w radości, a inna gdy z przymusu… To widać, jednak nie każdy chce to dostrzec.
Te zachowania można porównać do relacji z Jezusem. Gros ludzi chodzi do kościoła bo za Nim tęskni, bo wie, że Eucharystia daje miłość i siłę, bo pragnie Go uwielbiać i być Jego blisko. W ten sposób umocnieni idą do swoich środowisk, niosąc Jego miłość dalej. Jednak wielu jest takich, którzy chodzą do kościoła ze strachu przed potępieniem. Idąc do swoich domów nie niosą Jego światła, tylko poczucie, że spełnili swój obowiązek. Może wiec warto wejść w głębszą relację z naszymi mniejszymi braćmi, aby od nich uczyć się wrażliwości? Subtelnej mowy ich ciał, która podobnie jak Jezus mówi wyraźnie, tylko trzeba otworzyć serce, aby potrafić to dostrzec.