Bóg nas kocha. Każdy to wie, jednak trudno zrozumieć, co to tak naprawdę znaczy. Miłość jakiej doznajemy w życiu od otaczających nas ludzi jest w jakimś stopniu wyrażalna. Łatwo jest poczuć miłość od kogoś, kto fizycznie obok nas jest, kto działa swoja istotą na nasze zmysły. Bóg nie może nas dotknąć fizycznie. Jednak Jego miłość można poczuć poprzez sposób w jaki do nas mówi, co nam daje i jak działa w naszym życiu.
Bóg mówi poprzez:
– świat stworzony
– Pismo Święte
– to ci się wydarza
– historię świata i twojego życia
– własne sumienie, czyli głos twojego wnętrza
– odkrywanie pragnień
– drugiego człowieka *
Była zima, a ja o tej porze roku noszę po kilka warstw ubrań, gdyż jest mi zazwyczaj ciągle zimno. Rozważając Pismo Święte (Mdr. 11.23-12.1) zmarzłam, gdyż usiadłam do modlitwy w samej piżamie. Była 5.30, a więc ciemno. Nie chciałam zapalać świateł w poszukiwaniu ciepłych ubrań, dlatego owinęłam się szczelnie kołdrą. W jednej chwile poczułam się otulona, stabilniejsza (miękkie oparcie dla pleców), a także w kilka chwil ogrzana.
Przyszła myśl, że On nas też otula sobą. Od momentu poczęcia przy nas jest. Każde swoje stworzenie kocha, bo po co by je stwarzał, gdyby go nie kochał? Czy my chcielibyśmy otaczać się ludźmi lub rzeczami, których nie lubimy, przy których czujemy się źle? Tworzymy swoją przestrzeń życiową tak, aby otaczały nas osoby i rzeczy miłe naszemu sercu. Bóg jest osobą, na której wzór jesteśmy stworzeni, więc czyż nie myśli podobnie? On, Stwórca wszystkiego, otoczył się tym, co mu jest bliskie. Nie dał nam się od razu poznać, bo po pierwsze nosimy brzemię emigrantów z raju, a po drugie On nie chce abyśmy byli z nim, bo nam tak karze, tylko abyśmy Go wybrali. Mając wolną wolę zadecydowali, czy chcemy z nim kroczyć przez życie. On kocha wszystkich: złych, dobrych, wierzących, niewierzących. Otula swoja niewidzialną kołdrą chcąc, abyśmy podczas ziemskiej, często trudnej wędrówki czuli się bezpiecznie.
Problem się robi wówczas, gdy nie uświadamiamy sobie Jego istnienia, nie wielbimy Go za wszystko, czego dzięki niemu doświadczyliśmy, nawet, a może przede wszystkim za zło.. Wdzięczność i uwielbienie oraz płynące zaufanie mimo wszystko, otwiera nas na działanie łaski. Tezę tę odkrywałam w swoim życiu stopniowo, a punktem kulminacyjnym było przeczytanie książki pt. „Cud uwielbienia”. Bóg nie tylko uszczelnia wtedy naszą kołdrę aby „zimno” nie miało do nas zbyt łatwego dostępu, ale przenika też nasze słabe i wątłe ciała, aby Duch, który w nim mieszka prowadził nas ku bramom nieśmiertelności.. Gdy nie żyjemy Jego nauką, nie dostrzegamy „Jego słów” narażamy się na wniknięcie zimna, które pozornie dodaje nam hartu wyzwalając poczucie, że sami sobie poradzimy. A zimno odczula zmysły na słyszenie „Jego słów” i po czasie zbaczamy z Dobrej Drogi… Wówczas On, który mimo wszystko kocha i otula nas wciąż swoją kołdrą pozwala abyśmy doświadczyli zimna, (lęki, nieszczęścia, choroby, depresja, problemy rodzinne). Jak pisze ks. Twardowski: „pozwala na zło aby wyciągnąć z tego dobro”. Bóg zna naszą przyszłość i wie, że droga, którą obraliśmy nie jest dla nas dobra… Nawet śmierć nie może być czymś nie do zaakceptowania, bo przecież nie umieramy, tylko idziemy dalej, a skoro „nadzieja wykracza po za doczesność” – Nick Vujicic, to ufajmy bo On wie co dla nas i tych, którzy zostają jest dobre…
Może warto wieczorem, gdy zziębnięty wrócisz do domu i otulisz się szczelnie kołdrą pomyśleć, że On otula Cię zawsze i mimo wszystko…
* Materiały R.IG. (2015-2016)