„Prawo rezonansu”- analiza książki w kontekście połączeń między nauką i wiarą

„Prawo rezonansu”- analiza książki w kontekście połączeń między nauką i wiarą

”Prawo rezonansu” to książka, która opisuje, że nasze ciała rezonują, ponieważ są już sprzęty, które mogą zbadać rezonans nie tylko ludzi, zwierząt czy roślin, ale także poszczególnych organów. Podane są źródła gdzie takowe badania się przeprowadza. Okazuje się, że serce rezonuje bardziej niż mózg, bo aż na 2,5 m. Niby mechaniczna pompa uzależniona od pracy mózgu, ale okazuje się, że nie do końca. Książka przedstawia bardzo trudną to ogarnięcia umysłem teorię, jakoby przekonania, myśli czy intencje miały moc sprawczą w przyszłości. Dotyczy to zarówno sukcesów zawodowych, prywatnych, jak i zdrowotnych. Nie sposób nie zgodzić się z autorem, gdyż zarówno moje życie jak i obserwacje ludzi, którzy mnie otaczają, a także wiedza, którą stale zgłębiam potwierdzają tę tezę.

Zacznę od zadania pytania czy zastanawialiście się, dlaczego przy różnych ludziach inaczej się czujecie. Jedni od razu wzbudzają zaufanie, czujecie w nich bratnią duszę, inni odwrotnie. Czasami wcale nie trzeba takich osób znać, wystarczy być obok i ci, którzy mają większą świadomość ciała, czy to wrodzoną, czy wyuczoną, wiedzą o czym piszę. Na pewno najwięcej czują osoby z grupy WWO, do których też się zaliczam. Są też tacy, którzy nic nie czują. Wszystko co żywe rezonuje. Ci co nie czują – też 😉 Jako ludzie możemy poprzez wolę, wiedzę oraz to, czego nie ma w tej książce czyli wiarę sprawić, że nasze pole będzie przyjazne, będzie przyciągać dobro, a co najważniejsze ci, którzy się w Waszym polu znajdą będą stawać się lepsi i zdrowsi. Dlaczego? Czytajcie dalej 😉

Jako osoba wierząca nie mogę zostawić tej książki bez komentarza. Nie wszystko bowiem jest tam dla mnie w pełni do przyjęcia. Z wieloma tezami naukowymi się zgadzam, natomiast twierdzę, że należy badać wszystko, aby łączyć, a tym samym przybliżać Boga, który przecież umożliwia nam ich odkrywanie. Uważam, że kościół zbyt wiele naukowej wiedzy odrzuca, tłumacząc ją zagrożeniami duchowymi. Oczywiste jest, że takowe istnieją, jednak wiem, że jest wiele niezbadanych przez kościół obszarów, które są już naukowo poparte, a kościół, a raczej część z tworzących go ludzi, uparcie je demonizuje. Pasjonuje mnie duchowość chrześcijańska, ukończyłam studium duchowości, dużo czytam, rozważam, konsultuję wątpliwości z Kierownikiem Duchownym. Chcę rozumieć, a nie tylko ślepo wierzyć w coś, co nie do końca zgodne jest z tym, co czuję, jest logiczne czy naukowo udowodnione. Bycie blisko Boga daje mi wielki spokój i szczęście. Chciałabym, aby otaczający mnie ludzie mogli poczuć w sobie Jego uzdrawiającą i uszczęśliwiającą miłość To co jest napisane w tej książce odchyla rąbek tajemnicy, jednak wymaga to rozeznania jej w kontekście duchowości.

Miałam w życiu okresy bardzo trudne i im mocniej byłam uwikłana w smutek, poczucie winy żal do kogoś czy lęk, tym więcej w moim życiu było bólu, zarówno fizycznego, jak i emocjonalnego. Dość znane powiedzenie, że „nieszczęścia chodzą parami” może mieć także wyjaśnienie w tej książce, gdyż przyciągałam nieświadomie różne nieszczęścia, choroby i wydarzenia, gdyż w ten sposób rezonowało wtedy moje ciało. Kiedy jednak, co podkreślam, pod wpływem działającego we mnie Boga, zaczęłam dostrzegać więcej i otwierać się na miłość, która ze mnie emanowała, zaczynałam zdrowieć, przyciągać ludzi, którym było przy mnie dobrze. Zaczęłam rezonować miłością. Miało to związek zarówno z wybaczeniem sobie i innym różnych błędów, ale także pokochaniem siebie taką, jaką jestem.

Autor tej książki, wielokrotnie odnosi się do mocy woli, nawet cytując Jezusa. Jednak w książce tej nie jest On przedstawiony jako Bóg lecz jako jeden z wielu przewodników duchowych, którzy żyli na różnych etapach historii. Autor zrównał moc Jezusa między innymi z matką Teresą, Gandhim, Buddą czy Nelsonem Mandelą. Według niego Jezus, był tylko bardziej oświeconym człowiekiem, który czynił cuda, bo znał teorie, które opisuje książka. Znał prawo rezonansu. Dlaczego więc jako jedyny z nich umarł tak straszną śmiercią? Jeśliby miał moc czynienia cudów tylko i wyłącznie swoją wolą, to przecież mógł również z męki krzyżowej się wyzwolić. Wręcz do niej nie dopuścić. Jaki człowiek w milczeniu pozwoli się tak skatować, idzie na śmierć, godząc się na nią i modląc za swych prześladowców nawet na krzyżu? Warto przeczytać „Pasję”, opis męki z Pisma Świętego czy dla osób potrzebujących twardych dowodów, zgłębić badania nad całunem turyńskim. A co ze zmartwychwstaniem? Czy ktokolwiek z ludzi, do których Jezus został porównany zmartwychwstał? Jezus był (i jest) Bogiem. Oczywiście to czego nauczył, pięknie wpasowuje się w naukowe wyjaśnienia opisane w tej książce. Jednak brakuje w niej odniesienia do Tego, kto jest Stwórcą i dzięki Komu my taką moc posiadamy. Abstrahując nawet od religii chrześcijańskiej, mowa tam jest tylko o uniwersum jako sprawcy wszystkiego, a przecież Ktoś stworzył to uniwersum. Wielki wybuch? Do dziś tego nie potwierdzono.

Odnalazłam w tej książce wiele wspólnych wątków, które mogłyby połączyć, wręcz wyjaśnić moc modlitwy, wiary, wdzięczności, bliskości Boga i tego, co On nam daje z tym, czego uczy ta książka. Wg niej człowiek jest absolutnie zdolny do wszystkiego, jeśli tylko posiada odpowiednie narzędzia, a są nimi wiara w moc, która w nim tkwi, tworzenie afirmacji budowanie przekonań, jednak tylko w odniesieniu do własnej woli sprawczej. A gdzie Bóg? Stwórca wszystkiego? Oczywiście bez wiary też można to osiągnąć, przecież tę umiejętność posiadali ludzie z różnych wyznań, a także niewierzący. Jest jednak wg mnie różnica w budowaniu swojego pola mocą swoją, a mocą Ducha Świętego, w którego wierzą chrześcijanie. Jesteś ciekaw jaka? Czytaj dalej.

Dla mnie jako chrześcijanki, rezonans o którym jest mowa, to rezonujące ciało w którym mieszka Bóg. Im jestem Go bliżej, im staję się lepszym człowiekiem, bardziej kocham siebie i innych, tym mocniej moje ciało rezonuje właśnie taką częstotliwością, która przyciąga podobne i uzdrawia tych, którzy są w moim pobliżu. Jest napisane, że mając wiarę jak ziarnko gorczycy moglibyśmy wyrywać drzewa z korzeniami (Mat 17.20), ale zawsze w odniesieniu do Niego, a nie siebie, jako cząstki uniwersum. Jeśli żyjemy w poczuciu przygnębienia, nieumiejętności wybaczenia komuś lub sobie lub permanentnym poczuciu winy, wówczas nasz rezonans nie będzie pełen miłości, bo nie będą spełnione warunki, o których mówi zarówno Pismo Święte, jak i ta książka. To z kolei przyciąga podobne wibracje. A co z ludźmi niewierzącymi lub wyznający inne religię? Przecież rezonans dotyczy wszystkich istot na świecie. Każda istota ludzka jest cząstką Boga, bo przecież On wszystkich stworzył. Bardzo mądrze powiedział to „mózg wszechczasów”- Einstein:

„Jeśli Bóg stworzył ten świat, z pewnością nie troszczył się przede wszystkim o to, byśmy mogli go łatwo rozumieć…”

Wiara nie może być na równi z wiedzą. Skoro jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo, to przecież nie możemy Boga poznać w pełni za życia lecz dopiero po śmierci. Boga nie można ogarnąć umysłem, naszymi ograniczonymi zmysłami. Jedno co możemy o Nim powiedzieć na pewno, to że jest MIŁOŚCIĄ. Na tym właśnie polega wiara, aby wierzyć w coś, czego nie do końca jesteśmy w stanie zrozumieć. Poza tym, ilość procentowa mózgu, którą wykorzystujemy oraz fakt, iż nasze zmysły także funkcjonują w bardzo ograniczonych przestrzeniach, tym bardziej dowodzi, jak nierealne jest odkrycie wszystkich prawd podczas tego życia. Można podać przykład dźwięku. Ludzkie ucho nie słyszy fal takich jak infra czy ultradźwięki. Są zwierzęta, które je słyszą. Są wibrację, które zwiastują zmianę pogody. Nie posiadamy receptorów, które je czują. Dla przykładu konie (jak i inne kopytne), wyczuwają ją zębami i kośćmi żuchwy. My tego nie czujemy, co nie znaczy, że nie jest to możliwe. Wszystkie nasze zmysły uaktywnią się wtedy, kiedy zniknie ciało. Wtedy będzie możliwe zobaczenia Tego, który wszystko stworzył.

Jest też w tej książce opisane, że rezonować można również w negatywny sposób, co niesie nieszczęścia i choroby. Wysyłając złe i nienawistne myśli, można wpłynąć także na kogoś. Tłumaczy to przekleństwa. Nie tylko ludzi. Dla przykładu Jezus przeklął drzewo i już więcej nie urosło (Mk.11.21). Można też zgłębić rytuały religijne plemion Kongo, gdzie praktykuje się chociażby Voodoo. Zarówno słowo, myśl czy wola mają ogromną moc.

Człowiek, który jest otulony miłością, nawet jeśli jest bardzo chory, może żyć dłużej niż ten, który jest samotny, smutny i nikomu niepotrzebny. Dotyczy to też zwierząt i roślin. Moc miłości rezonująca z kogoś kto kocha, dosłownie utrzymuje w zdrowiu. Można też podać przykład zbiorowych uzdrowień plemion Indian, gdzie tworzono grupy ludzi wysyłające w kręgach modlitewnych miłość do osoby, która chorowała. Osobiście prowadzę też grupę modlitewną, gdzie wspólnie modlimy się o uzdrowienie ludzi. Modlitwa do Boga niesie dobre intencje, niesie miłość, a ona uzdrawia na odległość. To też jest fala rezonująca. Na przestrzeni lat mamy już sporo niewytłumaczalnych medycznie uzdrowień lub pojednań. Wysyłamy prośbę do Boga, który jest Miłością, a ona łączy się z naszą intencją, co rezonuje i uzdrawia. Łatwiej zrozumieć rezonans na przykładzie muzyki. Wiadomo, że dźwięk jest rezonująca falą, Potrzebuje powietrza, aby się nieść. Huk wybuchu wybija szyby z okien, u ludzi wyzwala reakcje fizyczne i chemiczne w ciele (przyspieszone bicie serca, oddech, potliwość, wystrzał hormonów lęku). Znane są terapie muzyką, dźwięki w tonacji bicia serca, rezonans w którym krowy dają więcej mleka (puszcza się im muzykę w oborach). Sami na pewno macie doświadczenie jak wiele zadziać się może pod wpływem kojącej Was muzyki oraz takiej, która drażni.

Mój umysł zdecydowanie humanistyczny, nie jest w stanie ogarnąć na przykład pojęcia tuneli czasoprzestrzeni. Jednak bez wnikania w szczegóły, znowu znajdujemy połączenie. Dla Boga także nie istnieje czas. Czy wieczność, która czeka nas po śmierci nie jest dowodem na brak czasu? Ogromne wrażenie zrobiła na mnie w tej książce informacja, że mamy wpływ także na swoją przeszłość. Nie jako coś, co możemy cofnąć i zmienić lecz niewątpliwe spojrzeć na to dzisiejszymi oczami, dzisiejszym umysłem, który jest na wyższym poziomie świadomości. To zmienia odczucia, zmienia rezonans. To daje ogromną moc w kwestii samouzdrowienia. Może warto, aby lekarze zainteresowali się tą dziedziną? Łącząc medycynę klasyczną ze świadomością, jak potężna moc tkwi w nas, mogliby uleczyć wielu. Sami rezonując i ucząc ludzi jak żyć. Czy jednak, co odważę się napisać, naprawdę mamy móc się uzdrowić? Czy PRZEMYSŁ MEDYCZNY byłby tym zainteresowany, a LEKARZE OTWARCI na przyjęcie tej wiedzy? Na pewno tylko nieliczni.

Abstrahując od uzdrowienia. Tematy naszych intencji, pragnień i marzeń, które także są wg prawa rezonansu możliwe do zrealizowania, niosą pewne ryzyko. Interpretując to tylko przez pryzmat siebie, jako jedynej mocy sprawczej naszego życia, możemy iść w niebezpiecznym kierunku. Jeśli w danym momencie o czymś marzę i zaczynam to wizualizować czy afirmować tylko przez pryzmat siebie, to nie wiem czy za ileś lat na pewno będzie do dla mnie dobre. Rozeznając prośbę z Bogiem dostaję informację czy jest do dla mnie dobre (osoby wierzące rozeznają, słuchają, są otwarte na to co Bóg do nich mówi – (np. RI 1tydź.). Wiele razy zdarzała mi się sytuacja, że o czymś marzyłam, a to się nie spełniało. Gdzieś wyczytałam „uważaj o czym marzysz, bo jeszcze się spełni”. Mieszkający we mnie Bóg wie co jest dla mnie dobre. Odnosząc się tylko do moich obecnych wizji, bez rozeznania duchowego, mogę wszystko osiągnąć według teorii tej książki. Natomiast interpretując to przez pryzmat siebie jako świątyni Boga, z pełnym przyzwoleniem na Jego działanie czuję (rozeznaję), że coś da mi szczęście czy nie.

To co niewątpliwie zwiększa moc naszego rezonowania, to kochanie siebie. „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego”(Mat 22,37-40) jest najważniejszym przykazaniem i daje moc Miłości, która w nas jest, działając na innych kojąco, przyciągająco i uzdrawiająco. Miłość stymuluje mózg do tworzenia hormonów szczęścia, które zmieniają stan emocjonalny człowieka.

Słów kilka warto napisać o moich rozważaniach dotyczących mocy Eucharystii w kontekście tej książki (mimo, że nie ma w niej ani słowa na Jej temat). Wnikając w szczegóły tajemnicy Eucharystii należy stwierdzić, że To, co spożywamy, to serca Jezusa. Dla innowierców i ateistów totalna abstrakcja, co rozumiem (pewnie też nie byłabym w stanie tego pojąć, nie będąc ukształtowana jako osoba wierząca), a dla chrześcijan wielki dar. Jeśli ta część serca Chrystusa, którą przyjmuję podczas Mszy Świętej, łączy się z moim sercem, to zgodnie z wiedzą wynikającą z książki, promieniowanie z mojego ciała będzie dwukrotnie większe! Wierząc, że to serce Boga, to miłość, którą emanuję w tym momencie, może dotykać wszystkie istoty z którymi się kontaktuję czy o których myślę. Skoro myśl czy intencja rezonuje, czyli jak fala ma moc dotykania innych, to tak naprawdę dowodzi, jak ogromną moc ma nasza wiara w kontekście uzdrawiania siebie i innych, nawet na odległość. Tylko i aż przy pomocy intencji, wiary i modlitwy.

Cieszę się, że przeczytałam tą książkę, bo otworzyłam kolejne drzwi, do porozumienia między wciąż ścierającą się ze sobą wiedzą i wiarą. Tak jak wspomniałam na początku, książka ta skłoniła mnie do głębokich refleksji, które mogłyby być odkrywcze zarówno dla osób wierzących, jak i tych, którzy nie wierzą, lub wierzą inaczej. Każdy jest wyjątkowym przedstawicielem istot żywych, które rezonują i mogą wpływać na innych, zmieniając sobie i swoje otoczenie. Nie wiem, czy w obecnych czasach, gdzie większość ludzi na świecie żyje w świecie wirtualnym, nadejdą jeszcze dni gdy będziemy rozwijać nasze zmysły, tak przytępione cywilizacyjnym hałasem. Czasem myślę, że nigdy to już nie nastąpi, jednak nieustannie mam nadzieje, że mimo wszystko rośnie coraz większą grupka ludzi, czujących to co ja 🔥Skoro wiara ma moc przenosić góry, to wierzę, że nadejdą czasy czucia, a nie tylko patrzenia.