W dniu Dnia Nauczyciela siedząc w hoteliku przed kolejnym szkoleniem, chciałabym poruszyć temat moich najtrudniejszych uczniów. Każdy nauczyciel chciałby widzieć efekty swojej pracy. Zawód nauczyciela jakikolwiek by był, jest powołaniem. Dlatego myślę, że każdy z nas uwielbia, widzieć jak nasi uczniowie robią postępy.
Dla mnie największym wyzwaniem są ci, którzy są po prostu trudni. Są to osoby, które nie mają wrodzonego talentu, bywa, że są po trudnych doświadczeniach życiowych, zarówno prywatnych jak i tych związanych z urazem fizycznym. Często są też po trudnych porodach. Ich ciała nie są tak posłuszne umysłowi, mimo że ten rozumie polecenia. Nie czują tego co maja zrobić, co budzi frustracje i często impulsywne reakcje podczas treningu (złość na siebie lub płacz z bezsilności). Niejednokrotnie buduje to kompleksy lub zniechęcanie. To oczywiście dotyczy wszystkich dziedzin, od nauki matematyki w szkole, po zajęcia ze śpiewu.
Chcę Wam powiedzieć, że tacy jeźdźcy są moimi ulubieńcami. Przy nich naprawdę muszę się nagimnastykować zarówno intelektualnie jak i fizycznie, żeby przekazać im to, co mają poczuć. Bywa, że mija kilka miesięcy, zanim podczas regularnych treningów osoba poczuje, co to znaczy np. wypuścić napięcie z ramion. Podobnie jest z czuciem osi centralnej ciała czy umiejętnością rozluźnienia kręgosłupa, żeby „posadzić” miednicę. Można podawać cały arsenał różnych przyczyn wzmożonego napięcia u jeźdźców. Na szczęście jest również masa sposobów, aby je korygować. Często na bieżąco wymyślam różne ćwiczenia, wizualizacje czy nowe coraz bardziej wymyślne pomoce zewnętrzne. Moim absolutnym hitem ostatnich miesięcy są taśmy do kinesiotapingu, którymi oklejam jeźdźców podczas jazdy, aby cały czas mieli stymulację korekty ruchów. Mam już prawie gotowy webinarek, który pojawi się niebawem w moim sklepiku internetowym.
Z uczeniem się nowych wzorców ruchowych u jeźdźca jest podobnie, jak w przypadku leczenia udarów czy uszkodzeń nerwów obwodowych. Bez względu na to czy przyczyną jest wylew czy uraz mechaniczny, jesteśmy w stanie wybudować nowe drogi nerwowe, korzystając z neuroplastyczności układu nerwowego oraz tak naprawdę cudownej zdolności organizmu do samoleczenia. To się nie zrobi samo, trzeba wiedzieć jak taką rehabilitację przeprowadzić. Nauka ta wymaga zgłębiania wiedzy przez całe życie, podobnie jak wiedzy związanej uczeniem jazdy konnej.
Pamiętam jak wiele lat temu ćwiczyłam z pacjentami czy to w szpitalach czy później w domach. Nie mieli żadnej funkcji ruchowej, tudzież jakieś minimalne czucie skórne… Byli po wylewach, uszkodzeniach rdzenia kręgowego czy wypadkach, gdzie dochodziło do częściowego rozerwania włókien nerwowych lub ich uszkodzenia w wyniku obrzęku. Pracowaliśmy początkowo tylko na zasadzie myśli ” wyobraź sobie, że ruszasz palcami”, a ja brałam ich zimne stópki czy rączki w swoje ręce i gimnastykowałam uparcie dzień po dniu… Po jakimś czasie, różnym u każdego, funkcja ruchowa się pojawiała i stopniowo budowaliśmy ruch od nowa. Początek jednak wyglądał tak, jakby naprawdę nie było możliwości odbudowania tam czegokolwiek…
Wiara w to, że dadzą radę no i wiedza jak to zrobić, budowała w nich wolę walki i rzeczywiście po czasie widzieliśmy efekty. Radości ponownego stanięcia na nogi czy ukrojenia skibki chleba nie da się opisać.
Tak samo jest w przypadku moich jeźdźców. Miałam takich, którzy naprawdę chcieli przestać już jeździć, ale wierze, że nie ma ludzi nienauczalnych, trzeba tylko wiedzieć jak do nich dotrzeć i niestety poświęcić na to dużo więcej czasu, niż u jeźdźców z wrodzonym talentem i wyczuciem. Radość kiedy nagle coś zaskakuje, motywuje do pracy i daje siłę i poczucie wdzięczności dla Tego, który zaprogramował mi życie w tak cudowny sposób J
Właśnie tym najbardziej trudnym, którym nie raz ocierałam łzy podczas treningów, chciałabym dziś podziękować. Właśnie dzięki Wam najwięcej się uczę i chcę być coraz lepszym nauczycielem. Nie sztuką jest uczyć tych, którzy jak to się mówi „wciągają wiedzę nosem” tylko tym ,którzy naprawdę muszą przetoczyć niejeden kamień, żeby osiągnąć sukces.
Wszystkim instruktorami i trenerom jeździectwa życzę wszystkiego najlepszego.
Ale się dziś rozpisałam 😉 czasami największą wenę mam na wyjazdach 😉