Jednym z głównych problemów w komunikacji z koniem jest kontakt. Braki w szkoleniu podstawowym, gdzie wielu jeźdźców schodzi z lonży gdy ledwo nauczy się anglezować, a po kilku kolejnych treningach, jedzie za ogonem w teren powodują, że wielu nigdy nie osiąga umiejętności prawdziwie przepuszczalnej ręki.
Skutkuje to tym, iż koń:
- Cała jazdę skupia się na obronie przed niekontrolowanymi szarpnięciami (zaciska zęby, otwiera pysk, usztywnia ciało, jest nerwowy lub popada w apatię) z czego wynika brak postępów w pracy treningowej. Gdy mamy jeźdźców „bardziej zaawansowanych” to koń robi postępy, bo można obejść brak własnego wyczucia poprzez użycie patentów. Koń „złamany” dźwignią wypinaczy, czarnych wodzy, gum i innych wynalazków wykona to co od niego oczekujemy, ale skrajnie niefizjologicznie bo to go przecież boli.
- Czuje się „porzucony” w prowadzeniu, gdyż raz kontakt jest, raz go nie ma i niczym tancerz na parkiecie traci zaufanie do prowadzącego.
- Staje się narzędziem do zaspakaja potrzeb (ambicja, pycha, relaks) ale nie ma to nic wspólnego z przyjaźnią i bliskością, które powinny być podstawowym celem wszelkich relacji z żywym zwierzęciem…
Są też jeźdźcy, którzy maja świadomość deficytów swoich umiejętności, ale nie potrafią nic na to poradzić. Wyczucie to temat bardzo trudny i zazwyczaj albo się z nim rodzimy albo nie. Trudno bowiem słowem wytłumaczyć coś, co należy poczuć. Dlatego jednym w podstawowych ćwiczeń na moich szkoleniach jest praca z wodzami. Daje niezastąpione doświadczenia na temat odczuć płynących z własnych rąk. Jedna osoba imituje ruch głowy konia w stępie, a druga utrzymuje kontakt. Jeździec będący koniem natychmiast czuje kiedy tracimy kontakt, na której ręce jest on zbyt mocny itp. Można pracować z półparadami, zatrzymaniami, wyszarpywaniem wodzy z ręki (potknięcia) czy nawet skokami przez przeszkody. Użycie piłki jako ruchomego podłoża, dodatkowo utrudnia zadanie.
Ćwiczenia te dostarczają moim uczniom dużo emocji i na zawsze wyostrzają percepcję ich rąk. Dodam jeszcze na koniec, że nie wyobrażam sobie puścić początkującego jeźdźca z lonży jeśli nie ma on równowagi we wszystkich chodach i nie potrafi oddzielić pracy rąk od tułowia. Zachęcam Was więc do pracy nad sobą. Bierzcie się nawzajem na lonżę, najlepiej na pasie woltyżerskim, a wodze wypinajcie z ogłowia aby popracować nimi na sucho. Naprawdę warto 🙂