Od wielu lat zmagam się z bólem moich pacjentów. Mam w tym temacie pewne refleksje, którymi chciałabym się podzielić. Okazuje się, że ból nie jest tylko efektem zmian zwyrodnieniowych, wzmożonego napięcia mięśni, stanów zapalnych i innych czynników, które można wybadać za pomocą ogólnie dostępnych środków diagnostycznych.
Zauważcie, że bywają osoby, które mimo chorób, krzywych pleców, licznych zwyrodnień, nie skarżą się tak mocno jak inni. Oczywiście istnieje pojęcie indywidualnej odporności na ból. Jedni mają wysoki próg bólu, inni niski. Zauważcie jednak, że ta sama osoba może w jednym dniu mocno uskarżać się na bóle, a w innym, w ogóle ich nie odczuwać. Nie mam na myśli okresów progresji, zmian ciśnień atmosferycznych czy wilgoci w powietrzu. Owszem, są to czynniki mogące nasilić różne dolegliwości, jednak nie jedyne. Człowiek, który ma poczucie, że jest komuś potrzebny lub po prostu kochany, cierpi dużo mniej niż ten, który żyje samotnie, odrzucony przez społeczeństwo, skazany na samotność lub opiekę nie mających czasu dzieci lub służby zdrowia, która daleka jest niestety od ideału.
Osoby starsze potrzebują tyle samo czułości i ciepła co młodzi. Kiedy tego zabraknie, bo jedno z dziadków umiera, drugie popada często w depresję, spowodowaną poczuciem potężnego osamotnienia. Każdy z nas – jeśli dożyje – będzie staruszkiem. Jeśli nie damy przykładu swoim dzieciom, opiekując się z czułością i zaangażowaniem własnymi rodzicami czy dziadkami, nasze dzieci nie będą potrafiły dać tego nam. Pracuję od lat z seniorami i obserwuję, jak wielu jest nieszczęśliwych. Ci, którzy czują się niekochani, których nikt nie przytula, nie wyciąga na spacer, nie poświęca czasu na choćby rozmowę przy herbatce, cierpią najbardziej. Oni są bardzo trudni do terapii, bo ich boli wszystko. Narzekają dużo, uzależniają się od leków (bo nie znają nic innego!), ale tak naprawdę, to ten ból jest wołaniem o uwagę, o miłość. Smutek generuje niechęć do ruchu, a to usztywnia stawy, mięśnie, obniża i tak już kiepską wydolność. Z tego stanu większość idzie równią pochyłą w dół. A wcale nie musi tak być!
Prowadząc zajęcia cykliczne, gdzie seniorzy mogę przyjść do mnie na gimnastykę czy masaże, widzę w nich niesamowitą przemianę. Gdy poznają innych ludzi, mają możliwość wygadania się, pośmiania bo zawsze staram się ich nieco rozbawiać, to wielu dosłownie młodnieje w oczach. Zaczynają żywiej się poruszać, więcej w nich uśmiechu, chęci życia i coraz mniej bólu. A przecież zwyrodnienia nie znikają, mięśnie w ich wieku do równowagi nie wracają jak u młodych. Wiecie dlaczego? Bo mózg dostał informację od odbierającego emocje serca, że ma wyprodukować endorfiny i serotoninę, nasze naturalne hormony szczęścia. One działają jak morfina – zabierają ból!! Dodatkowo podnoszą odporność organizmu, bo obniżając adrenalinę i kortyzol, a więc stymulując układ przywspółczulny dają ciału bodziec do regeneracji.
Przytulajcie więc swoich dziadków, pomasujcie im czasem plecy lub dłonie. Znajdźcie czas, aby posłuchać tego co mają do powiedzenia, mimo, że słyszeliście już to wiele razy. To sprawi, że uśmiech pojawi się na ich twarzach, a być może mniej będą narzekać na swoje dolegliwości. Wy zrobicie dobry uczynek, a dobro wraca, zawsze 🙂